sobota, 30 sierpnia 2014
~CHAPTER 7~
Leżałem na kanapie próbując myśleć o czymś innym niż ciągłe obwinianie siebie za to co stało się Davy ale nie mogłem.Bo to jednak była moja wina czego bardzo żałuję. Gdyby Davy mnie nie znała na pewno nie miałaby tylu problemów i byłoby jej lepiej. Wstałem po czym podszedłem do lustra,chwyciłem za rękaw bluzy i podwinąłem go delikatnie do góry przyglądając się ranie po której zostały same blizny, ze strony schodów usłyszałem kroki które najwyraźniej schodziły na dół dlatego szybko opuściłem rękaw obracając się.
-Cześć Ron. -Powiedziała ospała Davy, z jej miny czytałem że była lekko zmartwiona. -Musimy chyba porozmawiać.-Nic nie odpowiedziałem tylko przytaknąłem. Usiedliśmy razem na kanapie po czym Davy próbowała zacząć temat.
-Od paru dni mam wrażenie jakbyś mnie unikał... wiem doskonale,że chodzi o sprawę tego co twój brat nam zrobił. Chciałam Ci tylko powiedzieć,że nie obwiniam Cię za to,wciąż jesteś moim najlepszym przyjacielem.Ufam tobie bardziej niż komukolwiek okej?
-Nie rozumiesz,nie to jest moim celem by Cię unikać, ja po prostu wiem że to moja wina,gdybym Ci nie zaproponował pójścia wraz ze mną nic by Ci się nie stało. Jesteś dla mnie bardzo bardzo ważna i wiesz,że nigdy nie pozwoliłbym aby stała się tobie jakaś krzywda ale tym razem Cię zawiodłem.-Powiedziałem prawie niesłyszalnie,wstając z kanapy.Nagle poczułem ciepłą dłoń na swoim nadgarstku,która przyciągnęła mnie ponownie w tamtą stronę.
-Ron,to nie twoja wina rozumiesz? ile razy muszę to jeszcze powtarzać abyś w końcu wbił to sobie do głowy- Po tych słowach poczułem jak jej ręce obwiązały się w około mojej talii.- W porządku?- Spytała cicho. Obróciłem się w jej stronę również ją obejmując.
-Tak... w porządku.-Staliśmy tak przez chwilę gdy nagle do mieszkania wparował zmęczony Christian informując nas o powrocie do domu.
-Spakujcie się, a później was odwiozę.-Powiedział zamykając drzwi.
***~~~~***
Gdy byliśmy już spakowani i przygotowani Christian zawiózł nas pod dom Davy,wychodząc pożegnaliśmy się z nim po czym weszliśmy do jej domu.
-Na górze są dwa wolne pokoje,ale o tym już wiesz,hm no chyba,że chciałbyś spać ze mną-zaśmiała się po czym wrzuciła swoją torbę do pokoju.
-Obojętnie-odwzajemniłem uśmiech siadając na krześle w salonie,w kieszeni poczułem wibracje telefonu,wyciągnąłem go czytając sms-a.Był od nikogo innego niż Ellie
,,Spotkajmy się za chwilę przy moście'' -Muszę wyjść,będę za niedługo.-Wstałem z krzesła kierując się do drzwi.-Ellie chciała się spotkać.-Wypowiadając ostatnie słowa wyszedłem z mieszkania i już po parunastu minutach znajdowałem się koło mostu.Z daleka widziałem odpicowaną Ellie, i już żałowałem że przyszedłem na spotkanie.
-Mam prośbę-Powiedziała odwracając się do mnie.
-Słucham.-Chciałem aby przeszła już do rzeczy,bo stratą było marnowanie czasu.
-Pójdź ze mną do jednego z klubów.I tak odpowiem od razu na twoje pytanie: Teraz-Wyprzedziła mnie dodając-Chodź.
-A co jeśli bym nie poszedł? -Spytałem zniechęcony jej prośbą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz