Poczułem się z jednej stroniy dziwnie a z drugiej całkiem przyjemnie,nie spodziewałem się tego.
Po jej odejściu postanowiłem się przejść tam gdzie spędzam większą ilość czasu czyli nad rzeczkę. Gdy byłem już na miejscu usiadłem na trawie wpatrując się w płynący strumyk. I tak
minęła godzina czy też dwie,nie obchodziło mnie to,czułem się w tym miejscu dobrze nawet
jeśli pogoda byłaby okropnie fatalna.
Z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów, chwyciłem ostatniego w paczce papierosa i
zapaliłem go po czym usiadłem nieco wygodniej. Sprawdziłem szybko godzinę i rzuciłem
telefon obok siebie. Wspominając dzisiejsze wydarzenia uśmiechnąłem się pod nosem,w
zasadzie to wspominając całusa od Ellie.Jednak uśmiech szybko zszedł z twarzy. Leżąc i
myśląc przemijały kolejne godziny a słońce zaczęło powoli zachodzić, myśli w mojej głowie
wciąż rosły. Chwyciłem ponownie telefon po czym wybrałem numer do Davy i zadzwoniłem,po
dwóch sygnałach Davy odebrała.
-Cześć,możemy się spotkać? -Spytałem nieco zachrypniętym głosem,wyrywając trawę z
ziemi.
-Schodzę.-Powiedziała a następnie sygnał w słuchawce zniknął,usłyszałem szelest dlatego
obróciłem głowę i zobaczyłem schodzącą po kamieniach Davy.
-No popatrz,nie potrzebnie dzwoniłem.-Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Widzisz - Zaśmiała się - Od której tutaj siedzisz Ron?-Zapytała po czym usiadła obok mnie.
-Od szóstej lub siódmej,nie pamiętam.
-Ah tak...-Spojrzała w dół,namyślając się-Mogłeś przyjść do mnie.
-Nie chciałem zawracać Ci dupy swoimi problemami,ale szczerze mówiąc i tak Ci już ją
zawróciłem.
-Co z tego skoro wiesz,że i tak znajdziesz u mnie wsparcie.-Po tych słowach zastała
cisza,która w sumie nie trwała długo ponieważ Davy ją przerwała - Zamierzasz dzisiaj wrócić do
domu?
-Nie.-Odpowiedziałem szybko przecierając oczy. -Ale i tak niedługo będę musiał tam wrócić
po rzeczy, gdy już je wezmę będę wolny.
-W takim razie chodź do mnie.
-Davy cholera,nie będę sprawiał Ci jeszcze większych problemów
-Nie sprawiasz i ile razy mam to jeszcze powtarzać? -Spojrzała w moje oczy -Jesteś moim
przyjacielem. Wiesz,że u mnie zawsze możesz liczyć na pomoc.
-Dobra... jedną noc. Skoro już przy tym jesteśmy to mogłabyś pójść ze mną pod dom?
Wziąłbym swoje wszystkie ubrania i w końcu mógłbym żyć jakoś normalnie.
-Nie ma sprawy,możemy pójść teraz.
***DAVY***
WŁĄCZ:https://www.youtube.com/watch?v=Va75GaPv5jY
Razem z Ronem podeszliśmy pod jego dom, nie lubiłam tutaj przychodzić ponieważ jego
rodzicie mnie nienawidzą, nie mam pojęcia dlaczego ale już do tego przywykłam.Stanęliśmy
pod drzwiami, spojrzałam na Rona,w jego oczach widziałam strach przed wejściem.
-Ron, idę z tobą -Oznajmiłam przysuwając się do niego.
-Davy,sam to zrobię.Poczekaj pod drzwiami.
-Nie ma mowy Ron,pójdę z tobą.
-Wolę żebyś została tutaj. -Nie słuchałam go,widziałam jak się bał dlatego chciałam mu
dotrzymać tego towarzystwa mimo wszystko,złapałam za klamkę po czym lekko ją
przycisnęłam. Po chwili weszłam szybko do środka wraz z Ronem a następnie oboje spojrzeliśmy w
stronę salonu, na szczęście nikogo tam nie było dlatego weszliśmy cicho po schodach na
górę, gdy znajdowaliśmy się już w pokoju Ron zamknął dla bezpieczeństwa drzwi. Usiadłam
na jego zielono-niebieskim łóżku wpatrując się w nasze stare wspólne zdjęcie,widziałam w nim
małą uśmiechniętą dziewczynkę z warkoczykiem a obok niej nieco starszego chłopczyka który
w ręku trzymał łopatkę i wiaderko, od razu przypomniały mi się stare dobre czasy ale z moich
wspomnień wyrwał mnie szept Rona
-Zwijajmy się.-Zamknął cicho szafę po czym przewiesił sobię torbę przez ramię. Wstałam z
łóżka chwytając z półki zdjęcie.
Po wyjściu z pokoju zeszliśmy najciszej niż kiedykolwiek na dół,byliśmy już przy samych drzwiach
gdy nagle poczułam straszny ból z tyłu głowy, upadłam na podłogę rozbijając szklaną ramkę
przy tym samym kalecząc swoją rękę, kręciło mi się strasznie w głowie po czym ... zemdlałam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz