piątek, 5 grudnia 2014

~CHAPTER 15~

Otworzyłem buzie z przerażenia, nie miałam bladego pojęcia co się dzieję. Ból ogarnął całe moje ciało. Próbowałem się podnieść jednak każda moja próba zakańczała się ponownym upadkiem na ziemię, syknąłem cicho jednocześnie uderzając pięścią w podłogę. Ponownie podniosłem lusterko przyglądając się jaskrawo-żółtemu oku. Chciałem wiedzieć dlaczego to przytrafiło się mnie, a nie komuś innemu... Rzuciłem lusterkiem o ścianę, które rozbiło się na malusie kawałeczki. Spuściłem głowę w dół, ponownie uderzyłem zakrwawioną pięścią o podłogę.
-Cholera... cholera!-Wykrzyczałem ze złości. Leżałem tak 10 minut, aż w końcu próbowałem wyciągnąć telefon z kieszeni, gdy już trzymałem go w ręku natychmiast zadzwoniłem do Davy. Odebrała po pierwszym sygnale
-Ron.. gdzie ty do cholery jesteś?!
-Davy... przyjdz do tego starego mieszkania gdzie byłem kiedyś... proszę.-Wyszeptałem, po czym zamknąłem oczy... czekałem...
*~*
Wciąż miałem zamknięte oczy... mimo tego słyszałem i widziałem wszystko co dzieje się w tym pokoju. Na całym ciele miałem bandaże, były zakrwawione... Leżałem w pokoju Davy. Otworzyłem oczy. Wszystko zdawało się jaśniejsze niż wcześniej...  Usiadłem na łóżku spoglądając kątem oka na lustro, kolor oka nie zmienił się. Ubrałem się w jakąś mizerną czerwoną koszulę z byle jakimi czarnymi podartymi spodniami a następnie wyszedłem z pokoju, postanowiłem nie ukrywać tego koloru przed Davy. Nie miałem wyboru. Kierowałem się wolno w stronę salonu, schodząc po schodach zauważyłem dwóch kolesi a na środku Davy. Mieli na sobie kaptury... jeden z nich podszedł bliżej Davy łapiąc ją za szczękę i zarazem przyciskając ją do blatu. Zszedłem cicho na dół podchodząc potajemnie do jednego z nich który był odwrócony do mnie plecami, przeszukałem szybko kieszeń spodni i na szczęście znalazłem tam swój stary nożyk. Davy mnie zauważyła, położyłem palec na swoich ustach dając jej znak żeby była cicho. Złapałem jednego zbira jedną ręką przytrzymując mu klatkę a drugą trzymając przy szyi nożyk. 
-Radzę zabrać Ci ze sobą tego koleżkę i wyjść z domu ładnie zamykając drzwi. -Wyszeptałem mu do ucha, jednak on nie dawał za przegraną. Odwrócił się do mnie chcąc zadać mi uderzenie w brzuch, szybko się odsunąłem... byłem jakiś szybszy niż kiedyś... coś się ze mną działo... Koleś ponownie próbował we mnie wycelować jednak tym razem schyliłem się uderzając go łokciem w żołądek. Upadł na ziemię łapiąc się za brzuch, najwidoczniej nie był doświadczony w bijatykach. Drugi koleś puścił Davy podchodząc do swojego kolegi.
-Długo mam czekać aż stąd pójdziecie czy mam to sam załatwić? 
Towarzysz zabrał swojego rannego kolegę szybko wybiegając z domu. Podszedłem do drzwi wyjściowych i zamknąłem je na klucz, wracając do kuchni spojrzałem na Davy... wyglądała jakoś inaczej niż zwykle.
-Wszystko w porządku?
-Tak...- Wyszeptała... teraz.. gdy jesteśmy sami... nie potrafi mi spojrzeć w twarz... dlaczego? Wyszedłem z kuchni kierując się do toalety, gdy stanąłem przed lustrem ponownie poczułem straszne kłucie w oku... i znów ta postać...dlaczego znów się pojawia skoro mówiła że już nigdy się nie pojawi?
-Słuchaj mnie uważnie, teraz to na prawdę nasze ostatnie spotkanie. Nie możesz dalej spotykać się z Davy... przynosisz jej nieszczęście, właściwie to twoje oko... 






piątek, 17 października 2014

~CHAPTER 12~

Odkręciłem kran po czym przemyłem oczy, nie chciałem w to wierzyć. Niestety kolor oczu się nie zmieniał. Zszedłem do kuchni siadając na krześle. Davy robiła śniadanie.
-I co z twoimi oczyma? -Spytała nie przerywając czynności.
-Nie wiem... , pójdę do okulisty.-Przytaknęła a następnie podała śniadanie. Po zjedzeniu odłożyłem talerz do zlewu i poszedłem szybko na górę aby się przebrać. Gdy to zrobiłem zszedłem na dół. Objąłem delikatnie stojącą plecami do mnie Davy, kładąc jej twarz na ramieniu. Trudno było mi się przyzwyczaić do takich relacji z byłą przyjaciółką a nową dziewczyną.
-Może pójdziemy dzisiaj na spacer?
-Oczywiście-Odpowiadając uśmiechnęła się lekko,a następnie obróciła się i pocałowała mnie w policzek. Prawie zapominając o nagłej zmianie koloru oczu i o dziwnej czarnej postaci wyszedłem z domu. Spacerowałem niedaleko mieszkania obserwując ludzi. Po kilkunastu minutach zacząłem przeszukiwać kieszeni za paczką papierosów, na całe szczęście został ostatni. Wyciągnąłem go a następnie zapaliłem. Stary kumpel papieros, chyba będzie towarzyszył mi przez całe życie.
Niedługo później postanowiłem wrócić do domu, gdy przechodziłem przez most poczułem ogromny ból z tyłu głowy. Upadłem? Straciłem przytomność?

***~***
Obudziłem się w starym zniszczonym mieszkaniu, byłem przywiązany do krzesła. To mieszkanie przypominało mi to w którym znajdowałem się razem z Ellie ale nie byłem pewny czy to na pewno to, a sytuacja przypominała mi tą kiedy mój `brat` znęcał się nad mną i Davy. Odczuwałem jak głowa jeszcze pulsuje. Spuściłem ją w dół z braku sił. Nagle zobaczyłem jak przede mną kuca jakaś dziewczyna, nie widziałem jej dokładnie, wzrok rozmazał się w stylu mgły. Poczułem uderzenie z otwartej dłoni na lewym policzku. 
-Obudziłeś się księżniczku? -Głos mi kogoś przypominał,niestety nie mogłem sobie do końca przypomnieć kogo.-Nie poznajesz mnie? -Dodała po chwili. -Może podpowie Ci imię Ellie...
Że kto? Czy ona zwariowała? Próbowałem coś powiedzieć,ale wciąż nie miałem na to siły. 
-Co tam mruczysz?-Powiedziała chamskim tonem. -Nieważne, chciałbyś się uwolnić co?
Łał, czyta mi w myślach. 
-Na razie mogę się tobą bawić jak chcę, jesteś pod wpływem leku który Cię paraliżuje więc... wolisz łagodniejszą formę czy tą boleśniejszą? Ah tak, już Ci tłumacze. Łagodniejsza polega na oszukaniu Davy i ukazaniu jej, że zdradasz ją ze mną. A ta boleśniejsza, jak sama nazwa wskazuje polega na bólu. Chyba proste co nie? -Poczułem jak Ellie zbliża się do mnie próbując mnie pocałować, nie odwzajemniłbym go nawet za najboleśniejsze kary.
-Uuuu czyli wolisz tą drugą wersję. -Usłyszałem kroki z tyłu a następnie poczułem jak wbija mi małe ostrze w ramię-Będę ci zdawać relację z tego co robię. Aktualnie wbijam ci w ramię małe ostrza, masz szczęście że są MAŁE.
Syknąłem z bólu. Czekałem tylko aż ta jej cała gierka się skończy. 
-Widzę,że to nawet nie działa więc może przejdźmy do czegoś innego. -Ellie zawiązała mi usta a następnie zaczęła jeździć nożem w okolicach szyji, czułem jak krew spływała mi po ciele, w pewnym momencie gdy popisała moje ciało ostrzem, w niektórych miejscach przyciskając tak mocno... nie wytrzymałem bólu. Zamknąłem mocno oczy po czym wydarłem się wewnętrznie. Usłyszałem trzask, a następnie znalazłem się na podłodze. Co się stało? Spojrzałem w górę, Ellie już nie było. Byłem sam... obok mnie leżało pobite lusterko, chwyciłem resztkami sił kawałek szkła po czym się przejrzałem, koszula była podarta, a ciało całe we krwi. Uniosłem lusterko wyżej przyglądając się twarzy. Jedno oko nie miało już takiego samego koloru jak wcześniej, było ono mocno żółte...

wtorek, 14 października 2014

~CHAPTER 11~

https://www.youtube.com/watch?v=HcVv9R1ZR84

Wstałem z łóżka, wszystko wydawało się tak białe jakbym znajdował się w niebie, chociaż i pewnie tam mnie nie wpuszczą. Zacząłem kierować się wolno w stronę łazienki, otworzyłem cicho drzwi by nie obudzić Davy. Gdy znajdowałem się w łazience przetarłem oczy przyglądając się swojej twarzy. Kolor moich oczu wydawał mi się jaśniejszy niż zwykle. Przetarłem oczy, kolor był wciąż taki sam.
Usłyszałem pukanie do drzwi,pomyślalem że to Davy dlatego pozwoliłem 'jej' wejść. Wciąż przyglądając się lusterku za sobą zobaczyłem czarną wysoką postać z czerwonymi jak wiśnie oczyma, ze strachu zostałem sparaliżowany... obracając się do niej powoli obraz się zamazał,teraz widziałem już tylko ciemność.

~*~

Otworzyłem oczy, ponownie znajdowałem się w łóżku a obok mnie leżała Davy. Wstałem szybko z łóżka i pobiegłem do toalety, kolor oczu był normalny, ponownie usłyszałem pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałem jednak po chwili do toalety weszła zaspana Davy.
-Ron, coś się stało?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, przecież to samo się już wydarzyło tylko zamiast Davy, do toalety weszła postać której nie potrafiłem opisać szczegółowo.
-Nie... nic-Odwróciłem się do niej udając sztuczny uśmiech.
-Dobrze... zrobię śniadanie- Wyszła z toalety, przeczesując włosy dłonią.
Wyszedłem z toalety po paru minutach... przede mną ponownie pojawiło się `to coś` ponownie zostałem sparaliżowany...
-Ron, za kilka chwil już nigdy mnie nie zobaczysz tak więc słuchaj uważnie.-Wyszeptała czarna postać- Nie będę Cię już nigdy nachodzić, mam dać Ci coś dzięki czemu będziesz chroniony. Poczujesz lekkie ukłucie, chyba tak to nazywacie na tym ścierowatym świecie.

Nie wiedziałem co się dzieje,przecież takie rzeczy nie istnieją jak to coś stojące przede mną, nie istnieją żadne rzeczy które mają mnie jakoś chronić o co chodzi? 
Po paru sekundach poczułem okropne kłucie w oczach, jakby ktoś wbił mi do nich dwa ostre noże. Ból nie trwał długo, gdy spojrzałem przed siebie postaci już nie było. Czy to dalej mi się śni?
Nie czułem się jakoś inaczej niż wcześniej jednak wciąż przed sobą miałem widok tej postaci. Zszedłem na dół witając się z Davy
-Ron, co jest z twoimi oczami?
Hę? O czym ona mówi...Czy....
Pobiegłem na górę do toalety, stanąłem przed lustrem z zamkniętymi oczyma, gdy je otworzyłem byłe one tak jasne jak z mojego snu. A może dalej śnie? Nie wiem właśnie się dzieję, jeśli to prawda to nigdy nie będę mógł w to uwierzyć. 

środa, 17 września 2014

~CHAPTER 10~

Moje ciało przeszedł dreszcz,żałowałem,że to powiedziałem. Ukradkiem spojrzałem na Davy. Patrzyła się na mnie i nic nie odpowiadała. Źle zrobiłem. Wiem. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, natychmiastowo się obróciłem i cicho wyszeptałem:
-Pójdę po swoje rzeczy,jutro rano mnie już tutaj nie będzie.-Wchodząc po schodach kolejna łza spłynęła mi po policzku. Dlaczego jej to powiedziałem? Mogłem po prostu patrzeć na nią szczęśliwie i jednocześnie cierpiąc. Nie ważne... Wszedłem do pokoju po czym chwyciłem torbę i zacząłem pakować do niej wszystkie ubrania z szafy.
-Ron...-Davy weszła do pokoju. Zapanowała niezręczna sytuacja,odłożyłem torbę na łóżko czekając na jej reakcje. Podeszła do mnie,objęła i pocałowała. Zdziwiła mnie jak nigdy dotąd. Odwzajemniłem pocałunek chociaż nie chciałem.
-Co z Matthewem? -Wymamrotałem.
-Jeśli myślałeś,że na prawdę mi na nim zależy to jesteś głupi Ron-Zaśmiała się pod nosem po czym ponownie zbliżyła się do mnie i cmoknęła mnie w usta.
Czyli to wszystko było ustawione? To całe spotkanie? Chciała zobaczyć moją reakcje...sprytnie. Przestałem o tym myśleć i pogłębiłem pocałunek a następnie objąłem ją w tali.
-Nigdy bym nie pomyślał,że mógłbym Ci się spodobać.-Wyszeptałem.
-Widzisz...jednak się myliłeś.-Uśmiechnęła się pod nosem po czym położyła głowę na moim ramieniu,odwzajemniłem uśmiech całując ją delikatnie w głowę. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę w milczeniu.
-Pójdę się umyć-Powiedziała, po czym oderwała się ode mnie i wyszła z pokoju. Usiadłem na łóżku przecierając oczy,nie wiedziałem czy to dzieję się na prawdę czy śnie...
Podwinąłem rękaw bluzy do góry przyglądając się ranom. Przejechałem po nich delikatnie palcem,oprócz tych wcześniejszych który zadał mi mój brat znajdowały się nowsze,delikatniejsze,jednak widoczne z czego nie jestem zadowolony. Nie powinny być aż tak widoczne. Zsunąłem rękaw na dół po czym wypakowałem rzeczy z torby. Wyciągając pogniecione t-shirty, wypadło z nich małe ostrze. Chwyciłem je do ręki zastanawiając się co z nim zrobić. Wyciągnąłem portfel i wrzuciłem do niego mały kawałek ostrza.

===


Rano obudziły mnie promienie słońca dobiegające z okna,obróciłem się na bok otwierając delikatnie oczy,obok mnie leżała Davy... Czy o czymś nie wiem? dlaczego nie pamiętam jak się tutaj kładła?
Może mam amnezje? ...

wtorek, 16 września 2014

~CHAPTER 9~

-Nie wróciłem do Ciebie.-Odpowiedziałem kierując się powoli na przód.
-Co się stało? Czyżby Davy nie chciała takiego palanta jakim jesteś ty?-Ellie próbowała mnie sprowokować ale nie udawało jej się.
-Ellie,nie mam czasu na twoje "gadania".-Powoli się od niej oddalałem z czego niezmiernie się cieszyłem.
-I tak wiem,że do mnie wrócisz. Wiesz gdzie mnie znaleźć.-Ledwo usłyszałem w oddali.
Kolejny raz nie miałem pojęcia gdzie się kierować,czy wrócić do domu i narobić lekkiego wstydu Davy,czy pochodzić całą noc po mieście? Po dłuższym namyślę usiadłem na mokrej od deszczu ławki wyciągając z kieszeni telefon i przy tym samym wybierając numer do Davy.
-Halo?-Po jej głosie słyszałem,że na pewno świetnie bawi się z Matthew'em. Nie chciałem jej tego psuć. Nie wiedziałem co powiedzieć. Rozłączyłem się. Jednak coś mnie pokusiło by wrócić do domu.

~~~~

Otworzyłem drzwi po czym powiesiłem kurtkę jakby nic się nie stało po czym poszedłem do kuchni. Davy wraz z Matthew'em siedzieli przy stole oglądając jakiś tandetny film. Nie przywitałem się i pierwsze co zrobiłem to otworzenie lodówki poszukując butelki piwa.
-Dobra,będę się zbierał do domu. Dzięki za miły wieczór Davy-Zamknąłem lodówkę i ukradkiem spojrzałem na Matthew'a i Davy. Pożegnał się z nią całując ją w dłoń po czym kierował się w stronę drzwi.-Na razie, śmieszno włosy-Skierował się do mnie w ten sposób by Davy tego nie usłyszała.
-Na razie palancie-Odpowiedziałem poirytowany.
Po jego wyjściu Davy od razu rzuciła się na mnie, wiedziałem że to zrobi gdy mu odpowiem w ten sposób.
-Ron? Na prawdę? Zachowanie pięciolatka.-Wzruszyłem ramionami,upijając kolejny łyk piwa,po czym odpowiedziałem.
-Może powinienem posłuchać się twojego koleżki i pójść do innego fryzjera i zmienić swoją "śmieszną" fryzurę? Co ty na to?
-Nie wierzę,że Matthew Ci tak powiedział.-Myślałem,że odpowiedziała sarkastycznie jednak po chwili przyjęła stanowczą postawę.
-Po co wierzyć przyjacielowi od piaskownicy,skoro można wierzyć jakiemuś kompletnemu frajerowi.-Wstałem z krzesła po czym kierowałem się powoli ku schodom.
-Ron,zależy mi na nim...rozumiesz?-Usłyszałem za sobą. Stanąłem i chwilę myślałem co odpowiedzieć... w końcu wybuchłem.
-A mi zależy na tobie,jednak ty teko nie dostrzegasz. Próbuję dawać Ci znaki ale to też nie wypala. Może i to wyznanie zepsuje nasze relacje ale nie mogłem z tym dłużej czekać. Skoro tobie zależy na nim,a mi zależy na tobie to powinienem odejść byś była szczęśliwa bo jak to mówią
,,trwaj tylko w słońcu bo nic pięknego nie rośnie w ciemności''-Odpowiedziałem,niemalże niesłyszalnie.

niedziela, 14 września 2014

~CHATPER 8

-Z tego co wiem,lub lepiej... z tego co widzę, Davy ci się podoba prawda?
Spojrzałem w dół słuchając dalej.
-A nie chciałbyś aby wasza więź się zerwała prawda? 
Zaśmiałem się fałszywie pod nosem, zaczynając aktorską pogawędkę.
-Gdybym coś do niej czuł na pewno już bym jej to powiedział nie sądzisz? 
Westchnęła głęboko łapiąc mnie za nadgarstek i lekko pociągając w swoją stronę, wyrwałem się z jej objęcia dłoni cofając się krok do tyłu.
-Posłuchaj...-Spojrzałem w jej oczy-Nie mam zamiaru iść kolejny raz z tobą do jakiegoś taniego burdelu, załatwiaj swoje sprawy beze mnie. Cześć-Wypowiadając ostatnie słowa obróciłem się na pięcie kierując się powoli w stronę domu i jedyne co usłyszałem to głośne wyzwisko z ust Ellie.
***
Znajdowałem się tuż obok domu, przechodząc przez bramkę zauważyłem siedzącą na schodkach Davy, nie wyglądała na szczęśliwą a gdy przy niej przykucnąłem pytając się o co chodzi zauważyłem,że była cała zapłakana. Nie miałem pojęcia co się stało.
-Zastanawiałam się co dalej ze mną będzie, mam tylko Ciebie Ron. 
Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć,usiadłem obok niej i objąłem ją ręką.
-Nie chcę Cię stracić-Wyszeptała prawie niesłyszalnie. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie popadła w jakąś depresje...
-Nie stracisz,obiecuję. Przestań już płakać proszę.- Davy położyła głowę na moim ramieniu również mnie obejmując, i w tym momencie znów zacząłem się zastanawiać co moje emocje odwalają. Zakochałem się? 
Była to idealna okazja do powiedzenia jej o tym ale bałem się,że jeśl to powiem to nasza wcześniejsza relacja się zmieni. Kolejny raz będę musiał ukrywać swoje uczucia?
Kolejny raz będę cierpiał na jej widok zakochanej w kimś innym?
Kolejny raz zostanę sam? 
Nie... dzisiaj jej tego nie powiem. Może niedługo nadejdzie ten czas kiedy będę w pełni gotów jej o tym powiedzieć...
-Wracajmy do domu bo tutaj jest na prawdę zimno-Wyszeptałem pomagając Davy wstać.

***

Paręnaście spokojnych dni minęło jak sen. Wczesnym rankiem schodząc po schodach do salonu zobaczyłem uśmiechniętą Davy od ucha do ucha, nie wiedziałem co jest grane dlatego zapytałem.
-Matthew chciał się ze mną spotkać.-Odłożyła telefon, przy czym się ze mną przywitała.
Kto to jest Matthew? Myśl a za nią kolejna dotyczące tego chłopaka zaczęły mieszać mi w głowie. Uśmiechnąłem się sztucznie próbując by wyglądało to na realistyczny uśmiech. 
-To świetnie. 
-Dzisiaj o 15-stej mamy się spotkać w restauracji. 
Powtórzyłem sztuczny uśmiech po czym usiadłem obok Davy przyglądając się jej telefonie,ekran jeszcze nie wygasł a sms był otworzony, kontakt: Matthew Elipson
Nie znam kolesia, trudno... jeśli się w nim zakochała to znaczy,że się spóźniłem... poczekam.Ważne by była szczęśliwa. Resztę dnia spędziłem u siebie w pokoju czekając na Davy, wróciła około 17. Z dołu słyszałem,że nie była sama. Siedziałem w pokoju i dalej bym siedział gdyby nie wołanie Davy, z niechęcią zszedłem na dół.
-Ron to jest Matthew, Matthew to jest Ron, mój przyjaciel.
Wyglądał na całkiem zadbanego i ogarniętego. Przywitałem się z nim ściskając mu dłoń.
-Za chwilę wrócę.-Powiedziała Davy kierując się na górę.
I w tym momencie Matthew podszedł do mnie mówiąc z przyciszonym tonem
-Fajny fryz-zakpił sobie ze mnie, a moja nienawiść do niego wzrosła o kilka stopni.-Do jakiego chodzisz fryzjera? ,,Nożyczki pięciolatki''?-Jego kolejna kpina ponownie mnie wkurzyła,miałem wielką ochotę podejść i obić mu twarz jednak się wycofałem. Nie chciałem psuć ich ''relacji'' dlatego chwyciłem kurtkę,papierosy które leżały na blacie,klucze i paręnaście nic nie znaczących banknotów po czym wyszedłem z domu rzucając Matthew'u parę słów
-Skrzywdź ją a połamie Ci kości frajerze.-Zamknąłem za sobą drzwi.
***
Przechodząc obok mostu usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos Ellie.
-Ha... wróciłeś.

sobota, 30 sierpnia 2014

~CHAPTER 7~


Leżałem na kanapie próbując myśleć o czymś innym niż ciągłe obwinianie siebie za to co stało się Davy ale nie mogłem.Bo to jednak była moja wina czego bardzo żałuję. Gdyby Davy mnie nie znała na pewno nie miałaby tylu problemów i byłoby jej lepiej. Wstałem po czym podszedłem do lustra,chwyciłem za rękaw bluzy i podwinąłem go delikatnie do góry przyglądając się ranie po której zostały same blizny, ze strony schodów usłyszałem kroki które najwyraźniej schodziły na dół dlatego szybko opuściłem rękaw obracając się.
-Cześć Ron. -Powiedziała ospała Davy, z jej miny czytałem że była lekko zmartwiona. -Musimy chyba porozmawiać.-Nic nie odpowiedziałem tylko przytaknąłem. Usiedliśmy razem na kanapie po czym Davy próbowała zacząć temat.
-Od paru dni mam wrażenie jakbyś mnie unikał... wiem doskonale,że chodzi o sprawę tego co twój brat nam zrobił. Chciałam Ci tylko powiedzieć,że nie obwiniam Cię za to,wciąż jesteś moim najlepszym przyjacielem.Ufam tobie bardziej niż komukolwiek okej?
-Nie rozumiesz,nie to jest moim celem by Cię unikać, ja po prostu wiem że to moja wina,gdybym Ci nie zaproponował pójścia wraz ze mną  nic by Ci się nie stało. Jesteś dla mnie bardzo bardzo ważna i wiesz,że nigdy nie pozwoliłbym aby stała się tobie jakaś krzywda ale tym razem Cię zawiodłem.-Powiedziałem prawie niesłyszalnie,wstając z kanapy.Nagle poczułem ciepłą dłoń na swoim nadgarstku,która przyciągnęła mnie ponownie w tamtą stronę.
-Ron,to nie twoja wina rozumiesz? ile razy muszę to jeszcze powtarzać abyś w końcu wbił to sobie do głowy- Po tych słowach poczułem jak jej ręce obwiązały się w około mojej talii.- W porządku?- Spytała cicho. Obróciłem się w jej stronę również ją obejmując.
-Tak... w porządku.-Staliśmy tak przez chwilę gdy nagle do mieszkania wparował zmęczony Christian informując nas o powrocie do domu.
-Spakujcie się, a później was odwiozę.-Powiedział zamykając drzwi.


***~~~~***

Gdy byliśmy już spakowani i przygotowani Christian zawiózł nas pod dom Davy,wychodząc pożegnaliśmy się z nim po czym weszliśmy do jej domu.
-Na górze są dwa wolne pokoje,ale o tym już wiesz,hm no chyba,że chciałbyś spać ze mną-zaśmiała się po czym wrzuciła swoją torbę do pokoju.
-Obojętnie-odwzajemniłem uśmiech siadając na krześle w salonie,w kieszeni poczułem wibracje telefonu,wyciągnąłem go czytając sms-a.Był od nikogo innego niż Ellie
,,Spotkajmy się za chwilę przy moście'' -Muszę wyjść,będę za niedługo.-Wstałem z krzesła kierując się do drzwi.-Ellie chciała się spotkać.-Wypowiadając ostatnie słowa wyszedłem z mieszkania i już po parunastu minutach znajdowałem się koło mostu.Z daleka widziałem odpicowaną Ellie, i już żałowałem że przyszedłem na spotkanie.
-Mam prośbę-Powiedziała odwracając się do mnie.
-Słucham.-Chciałem aby przeszła już do rzeczy,bo stratą było marnowanie czasu.
-Pójdź ze mną do jednego z klubów.I tak odpowiem od razu na twoje pytanie: Teraz-Wyprzedziła mnie dodając-Chodź.
-A co jeśli bym nie poszedł? -Spytałem zniechęcony jej prośbą.